Autor: Greg Marinovich, João Silva
Tytuł: Bractwo Bang Bang
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 282
Moja ocena: -
„Miałem mnóstwo pomysłów na fotoreportaże,
których nikt nie chciał kupować. Szybko poznałem dziennikarską prawdę – na pierwszą
stronę idzie to, co ocieka krwią.”[str: 39]
Na świecie są
przeróżne zawody. Wykonywanie jednych nie sprawia trudności, jak prace biurowe , inne wiążą się z ryzykiem tak jak praca górnika, kolejne
jeszcze wykonywane są w akcie niesienia pomocy jak etat pielęgniarki czy lekarza. Czym
jest w takim razie zajęcie fotoreportera wojennego? Wiąże ze sobą w wielu
przypadkach pasję, ogromne ryzyko i słuszną sprawę informowania ludzi o tym co
dzieje się na świecie. Pozostawia jednak po sobie więcej niż zwyczajna spokojna
praca, mianowicie wspomnienia, bardzo drastyczne obrazy, które zatruwają
równowagę emocjonalną.
Bractwo Bang
Bang tworzyła czwórka reporterów: Greg Marinovich, Ken Oosterbroek, Kevin
Carter, João Silva. Swoją pracę wykonywali w Południowej Afryce, każdego dnia
głodni sensacji stawali naprzeciwko śmierci. Podziwiani przez nich bohaterowie poprzez
okno aparatu fotograficznego bardzo często byli cierpiącymi, bliskimi śmierci ludźmi.
W ich zdjęciach na pierwszy plan każdorazowo wysuwał się mord i rozpacz. Wszystko
to trafiało potem na łamy przeróżnych gazet, wywołując rozgłos i sensacje.
Każdy z członków Bractwa Bang Bang, swoim talentem i zapalczywością odniósł
ogromny sukces, jednakże zapłacili za niego wysoką cenę, będąc
świadkami masakr, odczuwali strach i cierpienie. Wszystko pozostawiło po sobie
wspomnienia, dla niektórych życie skończyło się już na wojnie, cały czas z
aparatem w dłoni.
Książka „Bractwo
Bang Bang” została napisana przez dwóch z wyżej wspomnianych reporterów: Grega
Marinovicha i João Silva, którym udało się przeżyć. W swojej książce
opowiadają jak przez długi czas przyglądali się z bliska śmierci. Między latami
1990-1994 przeżyli i wdzieli więcej niż wiele osób przez całe życie. Ich praca
odbywała się na czarnych przedmieściach Johannesburga w czasach apartheidu. Każdy
z nich swój zawód wykonywał z pasją i całkowitym oddaniem, jako pierwszy w imię
poświęcenia dla zawodu, przypłacił swoim życiem Ken Oosterbroek, został trafiony
zabłąkaną kulą, umarł tego samego dnia. Ucierpiał wtedy również Greg
Marinovich, ale jemu udało się przeżyć. Trzy miesiące po tym przytłoczony
narkotykowym uzależnieniem i ciągłymi przeciwnościami losu- Kevin Carter
popełnił samobójstwo.
"Mam nadzieję, że umrę z najlepszym
kurewskim zdjęciem na negatywie. Inaczej to nie jest tego warte..."
Greg, Kevin, João, Ken tę czwórkę osób łączyła nie tylko wspólna praca, ale również
przyjaźń: szczera i prawdziwa. Dzielili się swoimi problemami i cierpieniem.
Wydarzenia, które wspólnie dokumentowali i przeżywali sprawiały, że ich więź
wciąż rosła. Mimo tego, że pracowali w jednym fachu, nigdy nie rywalizowali
między sobą. Każdy z nich doświadczał żalu i niepokoju w obliczu wojny, bardzo
często cierpieli na depresję i uciekali od rzeczywistości w narkotyki i
alkohol. Tragedie jakie widzieli śniły im się po nocach, sprawiały trudności w
normalnym funkcjonowaniu i nawiązywaniu kontaktów z innymi ludźmi.
Przerażające
fakty ukazane w książce, są żywe i bardzo szczere. Ich świadectwo bolesnej
prawdy wojennej zapada w pamięć i głęboko wzrusza. Czytając często czułam żal i
irytację. Jak mogli fotografować w obliczu tej całej tragedii, a nie próbować
pomóc? Potem jednak starałam się ich zrozumieć. Wiem, że zdjęcie wygłodniałego dziecka
z sępem, nigdy nie zniknie z mojej pamięci. To dzięki niemu Kevin Carter
otrzymał tak bardzo pożądaną przez fotoreporterów nagrodę Pulitzera.
„Bractwo Bang
Bang” trudno jest ocenić, to książka przerażającego fragmentu życia
fotoreporterów. Wstrząsająca i przede
wszystkim trudna lektura. Wzbudzająca ogromne emocje: wrażliwość, smutek,
irytacje a nawet gniew. Nie jest to na pewno jedna z wielu byle jakich historii,
które giną. Nie, tej książki na pewno nie da się zapomnieć. Polecam wszystkim,
jest warta przeczytania w stu procentach. Przepraszam, że nie wystawię oceny w
skali liczbowej tak jak zawsze to robię, w tym przypadku to oryginalna lektura,
autentycznych wydarzeń. Nie jestem w stanie ocenić czyjegoś życia. Mogę tylko
powiedzieć każdemu by przeczytał, a na pewno nie pożałuje.
„W którymś momencie samobójstwo stało się
alternatywą. Myślałem o tym coraz częściej, a im częściej o tym myślałem, tym wydawało się
bardziej kuszące”[str:48]
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Sine Qua Non
Zapraszam do konkursu --> KLIK
Boję się takich książek- mam zdecydowanie za słabe nerwy. Ale z chęcią przeczytam.
OdpowiedzUsuńJakoś nie ciągnie mnie do takich książek, nie mogłabym czytać o czymś takim... To jeszcze nie dla mnie, nie dałabym rady przez nią przejść...
OdpowiedzUsuńin-corner-with-book.blogspot.com
Też tak myślałam, ale jak zaczęłam czytać to bardzo mnie wciągnęło i nie żałuję.
UsuńStraszna książka, ale w takim razie tym bardziej muszę przeczytać..i to zdecydowanie!
OdpowiedzUsuńKsiążka raczej nie dla mnie, lecz polecę ją dla mamy, która czytuje o takiej tematyce.
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam u siebie na półce, ale jeszcze jej nie czytałam. Muszę zatem to szybko nadrobić, gdyż widzę, że jest to szalenie poruszająca publikacja.
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie. Chyba jeszcze nie dorosłam do takich książek :)
OdpowiedzUsuńNa taką książkę to ewidentnie trzeba mieć "nastrój". Poczekam, aż go w sobie znajdę, a potem przeczytam, skoro warto.
OdpowiedzUsuńSłyszałam już o tej książce i mam ją w planach, ale nie w wakacje. Latem wole niezobowiązujące i lekkie powieści, a historie czyjegoś życia, zwłaszcza tak dramatycznego, wolę poznać w nieco innych okolicznościach i z innym nastawienie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTo zdjęcie już widziałam gdzieś. Mocno emocjonująca lektura, nie wiem czy na chwilę obecną chce się z nią zmierzyć.
OdpowiedzUsuńZ wielką chęcią przeczytam. :) Twoja recenzja bardzo mi pomogła :)Zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńCzasami lubię takie laktury, mocne i przytłaczające. Być może kiedyś przeczytam.
OdpowiedzUsuńCzytałam i jestem nią zachwycona! Nie spodziewałabym się, że może być tak dobra! Polecam również film.
OdpowiedzUsuńW trakcie czytania Twojej recenzji pomyślałam sobie jak trudna jest praca reportera wojennego.
OdpowiedzUsuń