sobota, 31 maja 2014

Ślónsko godka. Ilustrowany słownik dla Hanysów i Goroli - Joanna Furgalińska










Autor: Joanna Furgalińska
Tytuł: Ślónsko godka. Ilustrowany słownik dla Hanysów i Goroli
Wydawnictwo: Naukowe PWN
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 199 
Moja ocena: 8/10


Ślónsko godka – ilustrowany słownik dla Hanysów i Goroli to publikacja wydana przez Wydawnictwo Naukowe PWN, której autorką jest Joanna Furgalińska. Skończyła ona studia na Katowickim Wydziale Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Specjalizuje się w malarstwie oraz ilustracji książkowej. 

Widoczną zaletą tego słownika są bogate ilustracje. Prawie na każdej karcie książki dostrzegamy barwne rysunki, które podpisane są śląskimi słowami. Dla osoby, która pragnie się ich nauczyć, jest to duże ułatwienie. Taka forma przykuwa wzrok - nie nadaremnie! W publikacji użyto prostej czcionki, dzięki czemu czytelnik nie ma problemu z odczytaniem słów. Śląskie wyrazy zostały pogrubione w celu ich wyróżnienia – na co często możemy natrafić w słownikach. 


Gdy czytałam Ślónsko godka…, uśmiech nie schodził mi z twarzy. Wiele słów brzmi bardzo zabawnie. Dlatego śmiało mogę powiedzieć, że ta publikacja może poprawić humor! Majtać; majtnóńć – machać, machnąć, puklaty – garbaty, smrodlawy – śmierdzący, dziewióntka – dziewiątka. Nietrudno mi było zauważyć, że niektórych wyrazów, np. wyłazić, wylazować – wychodzić, sama bardzo często używam! 

Za wadę tego słownika można uznać to, że wyrazy nie są poukładane alfabetycznie, tylko tematycznie, co może stanowić duży problem dla osoby, która chce szybko znaleźć potrzebne słowo. Jednakże na początku znajduje się spis treści (według tematów), który ułatwia odnalezienie tego, czego szukamy.

Słownik polecam Ślązakom, jak również osobom, które fascynują się tą mową i chcą bliżej ją poznać. Zapewniam, że się one nie zawiodą. 

czwartek, 22 maja 2014

Zdobycze książkowe



Dziś przychodzę do was z moimi nowymi zdobyczami. Większość z nich kupiłam, niektóre dostałam od wydawnictw. Na zdjęciu od góry "Hobbit" i "Władca pierścieni. Bractwo Pierścienia". "Hobbita" już prawie przeczytałam - bardzo mi się podoba. Następnie mitologia walijska oraz "Instytut młodych naukowców". "Kolor magii", "Blask fantastyczny" i "Dysk". Słyszałam wiele dobrego o książkach Pratchetta i mam nadzieję, że się nie zawiodę. "Światło się mroczy" - George R. R. Martin, "Wielki Liberace" - Scott Thorson i "Krzyż Romanów" - Rober Masello.  

Widzicie coś ciekawego? Możecie coś polecić?

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Informuję, że postanowiłam wrócić do oceniania książek w skali liczbowej (od 0 do 10).

niedziela, 18 maja 2014

Dopóki śpiewa słowik- Antonia Michaelis











Autor: Antonia Michaelis
Tytuł: Dopóki śpiewa słowik
Wydawnictwo: Dreams
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 433
Moja ocena: 6/10




Antonia Michaelis jest twórczynią publikacji o tytule Baśniarz. Książka ta podbiła serca wielu czytelników; dwa lata po jej polskiej premierze na rynku wydawniczym dzięki Wydawnictwu Dreams ukazuje się kolejna obiecująca pozycja literacka o tytule Dopóki śpiewa słowik. Tajemnicza okładka oraz atrakcyjny opis powieści działają niczym przynęta na młodego czytelnika.

Do określenia miejsca, w którym rozgrywa się fabuła powieści, doskonale pasuje stwierdzenie tam, gdzie diabeł mówi dobranoc. Toteż pisarka przenosi nas, wraz z Jarim (główną postacią), do leśnego pustkowia. Akcja rozgrywa się za sprawą Jaschy – tajemniczej dziewczyny – której chłopak miał pomóc donieść ciężkie obrazy do domu. Po mozolnej wędrówce w końcu docierają na miejsce, gdzie Jari zostaje odpowiednio ugoszczony. Wszak kolejny dzień niesie za sobą wiele powodów, by pozostać u pięknej nieznajomej. Bohater szybko przestaje liczyć mijające dni i próbuje odkryć sekret, który skrywa Jascha…

Ogólny zarys utworu to zaledwie namiastka tego, co czeka nas w jego treści. Zagłębiając się w opowieść, dostrzeżemy, jak bardzo nietypowa jest jej fabuła. Wiele pisarek może tylko pomarzyć o tak wybujałej fantazji, jaką z pewnością posiada Antonia Michaelis. Sukces jednak tkwi w tym, by odpowiednio wykorzystać swoje predyspozycje, z czym nie do końca poradziła sobie autorka tejże powieści. Do określenia akcji, oprócz słowa nietypowa, doskonale pasuje również przesadzona i niekiedy męcząca

Pierwsze skrzypce, wyjąwszy Jariego, gra również Jascha. Jej kreacja jest bardzo zagadkowa. Chęć poznania tajemnicy, którą skrywa, jest powodem, przez który ciężko odłożyć książkę po przeczytaniu jednego rozdziału. Akcja łapie nas w swoje sidła i nie chce wypuścić, dopóty dopóki nie doczekamy rozwiązania utworu. Przy czym niektóre wydarzenia sprawiają, że otwieramy usta ze zdziwienia i czujemy się, jakbyśmy właśnie, wraz z głównym bohaterem, zjedli trującego muchomora. Niestety niejednokrotnie tak jak Jari traci orientację w lesie mgieł, tak i my gubimy się w gąszczu niewyjaśnionych zdarzeń. 

Czymś, co wyróżnia tę powieść spośród innych tego gatunku, jest oryginalny styl autorki. Antonina posługuje się znakomitym piórem, nie mamy problemu z wyobrażeniem sobie przedstawionej historii. Mroczny las, pustkowie, dziewczyna skrywająca tajemnicę, wszystko przedstawione niezastąpionym stylem sprawia, że klimat tego utworu jest nie do podrobienia. Pisarce bezbłędnie udało się wykreować postać Jariego, a w szczególności proces zmian, które w nim zachodzą. Od momentu, gdy poznajemy bohatera, do chwili, gdy przewracamy ostatnią stronę książki, Jari nabiera wielu nowych cech, które sprawiają, że możemy dostrzec w nim kogoś innego.

Zakończenie to swoista dawka szoku i niedowierzania, w pełni potwierdzająca zjawiskowość lektury. Po przeczytaniu mętlik w głowie jest nieunikniony. Autorka dobrze to sobie wymyśliła, ponieważ dzięki temu historia zostaje na dłużej w pamięci. Po odłożeniu książki myślami jeszcze długo przebywałam w świecie przedstawionym w Dopóki śpiewa słowik, próbując zrozumieć wymowę tej powieści.

Niestety, utwór posiada swoją wadę, której nie można pominąć. O tyle, o ile styl pisarki zasługuje na aplauz, to nie mogę powiedzieć tego samego o dobitnym przesadzeniu w akcji. Jest ona bardzo pogmatwana, zdecydowanie niektóre momenty można by wyrzucić z utworu, co nadałoby mu większą wartość. 

Dopóki śpiewa słowik, pomimo niektórych potknięć, jest rarytasem wśród młodzieżówek. Aczkolwiek odniosłam wrażenie, że autorka nie do końca wykorzystała swoje możliwości. Polecam osobom, które cenią mroczny klimat w książce, oraz tym, którzy lubią odkrywać tajemnice. Ja z pewnością sięgnę po Baśniarza tej samej autorki. 

czwartek, 1 maja 2014

Kolor jej serca - Barbara Mutch

źródło









Autor: Barbara Mutch
Tytuł: Kolor jej serca
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 430
Moja ocena: 6/10






Historia opowiedziana w książce „Kolor jej serca” autorstwa Barbary Mutch dzieje się w okresie apartheidu w Południowej Afryce. Nie podlega wątpliwości, że wiedza większości ludzi o tych okrutnych czasach jest znikoma. Osobiście miałam tę przyjemność zaznajomienia się z wydarzeniami tamtego okresu, czytając książkę „Bractwo Bang Bang” Grega Marinovicha i João Silva – fotoreporterów wojennych. Powieść Barbary Mutch to czysta fikcja w przeciwieństwie do wyżej wymienionego tytułu, porusza jednak bardzo trudny temat rasizmu i w małym stopniu przybliża niedoinformowanemu czytelnikowi realia okrutnej wojny pomiędzy białym człowiekiem a czarnym. 

Adę – główną bohaterkę – poznajemy, gdy jest jeszcze dzieckiem. Mieszka wraz z mamą, Miriam, u swoich pracodawców – Cathleen i Edwarda. Od początku możemy zauważyć, że Cath darzy czarnoskórą służącą wielką sympatią. Pod okiem swojej pani Ada uczy się czytać, pisać, a nawet grać na fortepianie. Muzyka sprawia, że ich relacja pogłębia się. Cath odsłania przed służącą najskrytsze myśli, zostawiając na wierzchu swój dziennik, wiedząc, że ta po niego sięgnie. Tragedie w rodzinie Harrington dodatkowo umacniają więź między nimi. Niestety sprawy się komplikują, gdy Cath wyjeżdża na pewien czas, a w domu pozostaje tylko służąca i jej pan… 

Pierwszą rzeczą, na którą warto zwrócić uwagę, to – niestety – zbyt przesłodzeni bohaterowie. Ada posiada nadmiar dobrych cech, wielce rzuca się w oczy to, iż tragedie, które ją dotykają, nie są dla niej aż tak wstrząsające, w szczególności te w pierwszej połowie utworu. Nie można stwierdzić, że historia nie jest wzruszająca, gdyż nie raz w oczach pojawiają się łzy, niemniej jednak można by się spodziewać głębiej opisanych odczuć głównej postaci. Zdecydowanym walorem są wprowadzone do utworu skrawki myśli z dziennika Cathleen – sprawiają, że i tę postać poznajemy bliżej. 

Książka ta jest utrzymana w smutnym klimacie. Łatwo jest zżyć się z bohaterami. Lektury nie można zaliczyć do grona banalnych, opowieść skłania bowiem do refleksji i wzbudza wiele emocji; w moim przypadku były to żal, gniew i smutek związany z tym, jak ludzie traktowali siebie nawzajem. Wiadome jest, że problem rasizmu był, jest i będzie. Jakkolwiek trudno mi pogodzić się z tym, gdyż uważam, że każde ludzkie życie jest ogromnie cenne, a kolor skóry nie ma znaczenia w relacjach międzyludzkich. 

Barbara Mutch włożyła w powieść swoje serce; niejednokrotnie odczuwałam, że opinie, zachowania, uczucia bohaterki są podobne do jej własnych. Może to sprawiło, że historia ma w sobie coś takiego, że chce się ją czytać i zapamiętać. Urzekła mnie przyjaźń pomiędzy służącą i jej panią oraz ogromna odwaga Ady. Jestem pewna, że tę historię będę wspominać bardzo ciepło. 

„Kolor jej serca” to wzruszająca lektura. Mogę polecić ją osobom, które gustują w takich powieściach. Nie jest ona wybitna, gdyż są takie rzeczy, które wymagają poprawek i które bym zmieniła, jednak zdecydowanie warto po nią sięgnąć. Na mnie zrobiła bardzo dobre wrażenie, już dawno nie miałam do czynienia z tak refleksyjną powieścią, nie żałuję ani minuty spędzonej z tą książką. 

Niestety, do ostatniego konkursu nikt się nie zgłosił.  Podejrzewam, że zadanie było za trudne. Za jakiś czas ogłoszę kolejny konkurs.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...