Autor: Isabelle Laflèche
Tytuł: Kocham Nowy Jork
Wydawnictwo: Literackie
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 400
Następnego dnia przychodzę
do pracy w nowym kostiumie Diora, na szyi mam czerwoną jedwabną apaszkę, pachnę
perfumami J'adore i czuję się jak pani świata.
Nowy Jork nie od dziś zachęca, kusi i przywołuje
do siebie miliony ludzi. Tym razem w swoje szpony złapał młodą Francuzkę – Catherine.
Trzydziestoletnia prawniczka przyjeżdża do Ameryki, żeby pracować na Wall
Street w oddziale swojej firmy. Szybko odkrywa, że jej praca to ciągły wyścig
szczurów i niewielu osobom może ufać. Pośród tego zgiełku znajduje jednak czas
dla siebie i przyjaciół, a nawet poznaje dwóch fantastycznych mężczyzn… Tylko
który z nich okaże się wart jej serca?
Catherine po sześciu latach pracy w
paryskiej kancelarii dostaje awans i przeprowadza się do Nowego Jorku, gdzie
podejmuje pracę w centralnym oddziale firmy. Już pierwszego dnia pracy szefowa
daje jej popalić, dodatkowo liczba godzin, które musi przepracować, jeśli chce
coś osiągnąć, nie nastawia bohaterki zbyt optymistycznie. Niedługo po tym jej
kochana przełożona informuje ją, że pozostało jej niewiele czasu, by
przygotować się do egzaminu do nowojorskiej palestry. Jedyną ostoją jest dla
niej Rikash, asystent, z którym od początku znajduje wspólny język.
„Kocham Nowy Jork” to pierwsza część
powieści o losach Catherine. Na rynku wydawniczym pojawiła się już kolejna – „Kocham
Paryż”, po którą na pewno sięgnę. Styl Isabelle Laflèche jest bardzo przyjemny,
a powieść należy do tych lektur, które idealnie nadają się na wieczorną nudę.
W książce zafascynował mnie przedstawiony
świat mody i prawników. Ciągły nacisk ze strony szefowej, klientów. Bezustanne
życie na wariackich papierach to nie moja broszka. Nigdy nie odważyłabym się na
taki krok. Główna bohaterka również nie do końca była pewna, czy jej praca jest
tym, co tak bardzo kocha i co chce robić. Podobało mi się to, że postać nie jest
przesłodzona. Pomimo dużej sumy pieniędzy, jaką zarabia, jest rozważna i nie
obnosi się z tym. Polubiłam Catherine od samego początku i tym trudniej było mi
się z nią rozstać na samym końcu.
Niestety za zaletę tejże książki nie uchodzą
ciągłe wzmianki o pracy głównej bohaterki. Bez przerwy czytamy o tym, ile czasu
już w niej spędziła i jak długo będzie jeszcze w niej przebywać. Momentami stawało
się to nużące. W „Kocham Nowy Jork” możemy również dostrzec intrygę, nie jest
to jednak coś, co mogłoby nas bardzo zaskoczyć, z racji tego, że wokół
Catherine kręci się mnóstwo osób, dla których liczy się tylko pieniądz i
kolejny awans na wyższe stanowisko.
Polecam tę książkę przede wszystkim
kobietom, gdyż to zdecydowanie coś dla nich. Przygotujcie się jednak na to, że
nie zostaniecie powalone na kolana. Lekturę czyta się bardzo przyjemnie i bez
większego skupienia, lecz nie zostaje ona w pamięci na dłużej, w pełni nadaje
się na chwilę odpoczynku od codziennych obowiązków.
Twoja pasja czeka, aż
dogoni ją odwaga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz sprawia mi ogromną radość i za każdy dziękuję ;)