Autor: Joseph Nassise
Tytuł: Krzyk aniołów
Wydawnictwo: Replika
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 233
„Ta
książka dosłownie zapiera dech w piersiach” – to słowa Clivea Barkera, które widnieją na okładce
książki „Krzyk aniołów” (A Scream of Angels). Skuszona tak dobrą opinią, sięgnęłam
po utwór. Joseph Nassise – autor bestsellerowej trylogii Zakonu Templariuszy -
nie zdołał jednak nad podziw podbić serca czytelników. Moje pierwsze spotkanie
z jego twórczością także nie było do końca udane, rozczarowanie pojawiło się
już na samym początku, gdy odkryłam, że częścią rozpoczynającą trylogie jest publikacja
o tytule „Heretyk”, której prędzej,
rzecz jasna, nie czytałam.
Czołową postacią w utworze jest Cade
Williams - niegdyś gliniarz, obecnie dowódca oddziału do spraw specjalnych współczesnych
Templariuszy. Zespół Echo, bo tak nazywa się owa jednostka bojowa, zajmuje się
walką z nadnaturalnymi istotami. Gdy w obrębie pewnej stacji badawczej
zaczynają mieć miejsce niewyjaśnione zjawiska, grupa Echo bierze sprawy w swoje
ręce. Wyruszają na niebezpieczną ekspedycje, gdzie przychodzi im zmierzyć się z
osobliwością tak potężną, że aż mrozi krew w żyłach.
Powieść ma zaledwie 233 strony. Podczas
lektury wciąż towarzyszy nam uczucie głodu, spowodowane wieloma niewyjaśnionymi
okolicznościami. Pisarz pędzi z akcją „na
łeb na szyję”, nie przedstawiając nam dokładnego obrazu wydarzeń. Nie
mówiąc już o bohaterach, których ledwo możemy rozpoznać. Cade’a, jako główną
postać, powinno się postawić na równi z resztą bohaterów, gdyż wiemy o nim niewiele
więcej. Być może w części „Heretyk”, mamy
sposobność poznać go bliżej.
Utwór nie wzbudził we mnie żadnych
większych uczuć. Natrafiłam na moment, gdzie dopadła mnie ciekawość, co wydarzy
się dalej i jest to zdecydowany pozytyw dla pisarza. Oprócz tego, niestety, nie
zdołałam się przestraszyć ani wzruszyć. Tak jak szybko się tę powieść czyta,
tak samo szybko się o niej zapomina. Po kilku dniach nie byłam w stanie,
przypomnieć sobie wielu szczegółów.
Nie polecam tej książki osobom, które
prędzej nie zapoznały się z częścią pierwszą, o której już wspomniałam, gdyż
czytając, nietrudno jest dostrzec sytuacje powiązane z wcześniejszymi
wydarzeniami. Był moment, w którym poczułam się „nie w temacie” - wtedy to autor powrócił do epizodu z tytułu
poprzedniego.
W moim odczuciu książka mogłaby być dużo
lepsza, sam pomysł nie jest zły, jednak wykonanie okazało się trudnym orzechem
do zgryzienia dla pisarza. Być może, gdybym znała część pierwszą, moja opinia
byłaby inna. Nie tego się spodziewałam po tej lekturze i zdecydowanie miałam
zbyt wysokie wymagania. Nie chcę was jednak całkowicie zniechęcać przez moje
niespełnione oczekiwania, ta powieść może zdecydowanie spodobać się osobie,
która nie będzie wyczekiwać „zwalenia z
nóg”. Lektura skończyła się w takim momencie, że powinno się zapoznać z kolejną
publikacją - „A Tear in the Sky”, której na polskim rynku wydawniczym jeszcze
nie ma. Ja już teraz mogę zadeklarować, iż do niej nie zajrzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz sprawia mi ogromną radość i za każdy dziękuję ;)