Autor: Rachel Hauck
Tytuł: Był sobie książę
Wydawnictwo: Święty Wojciech
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 430
Chyba każda nastolatka marzy o tym, by spotkać księcia, który oczaruje ją swoim wdziękiem i dobrym sercem, a do tego będzie zabójczo przystojny i bogaty. Każda, przynajmniej tak mi się wydaje, ma świadomość tego, że to marzenie ściętej głowy. Jak się okazuje – nie dla wszystkich, a z pewnością nie dla Suzanny, bohaterki powieści „Był sobie książę…”.
Suzanna ma w życiu wszystko doskonale
zaplanowane. Pragnie szczęścia jak każdy człowiek. To szczęście ma jej
przynieść długo wyczekiwane małżeństwo z Adamem. Gdy po dwunastu latach jej
ukochany ma wrócić z wojny, Suzanna jest przekonana, że ich plany w końcu się
ziszczą. Niestety, zamiast kwiatów i upragnionego pierścionka otrzymuje słowa,
które łamią jej serce: „znalazłem właściwy pierścionek, ale niewłaściwą dziewczynę”.
Bóg jednak szybko stawia na jej drodze kolejnego mężczyznę – księcia
Nathaniela. Przyjeżdża on do Ameryki, najprawdopodobniej na swoje ostatnie
wakacje w życiu, w niedługim czasie ma bowiem objąć tron i zostać królem. Owe
fakty mówią same za siebie. Król i cudzoziemka? To skandal! Jak więc potoczą
się ich losy?
Historia opisana przez Rachuel Hauck
przypomina swego rodzaju bajkę. Bajkę przedstawioną w życiowych realiach.
Powieść ta to jednak swoisty romans, jakich nie mało na rynku wydawniczym.
Historia nie wysuwa się przed szereg w swoim gatunku, mimo to zaszczepia w
czytelniku ciepło i pozytywną energię, po którą warto sięgnąć. Należałoby
wspomnieć, że dla autorki natchnieniem do napisania tejże książki był ślub
księcia Williama z Cathernie Middleton. Nie obyło się również bez podziękowania
dla jej osoby – pisarka na ostatniej karcie książki wyraża swoją wdzięczność za
pobudzenie jej inspiracji.
Postacie występujące w książce są barwne.
Zarówno Suzanna, jak i Nathaniel stanowią dobry przykład chrześcijan. Rachel
Hauck w tej opowieści położyła duży nacisk na religię, stworzyła bohaterów,
którzy są chrześcijanami z krwi i kości. Patrząc z tej perspektywy,
zdecydowanie można stwierdzić, iż powieść się wyróżnia. Jedynie osobom, którym
daleko do Boga, może to przeszkadzać. Dla mnie natomiast było to ciekawe
doświadczenie.
„Był sobie książę…” jest napisana
prostym, lekkim językiem. W sam raz na wieczorny relaks po ciężkim dniu. Choć
mój początek z tą książką nie był zbyt ciekawy, to w miarę szybko zmieniłam o
niej zdanie. Nie przeszkadzało mi to, że mogłam przewidzieć, co się stanie
dalej. Nie żałuję czasu poświęconego na tę lekturę, dała mi ona dużo ciepła i
spokoju, a oprócz tego pozwoliła przez chwilę pobyć w marzeniach o bajkowym
księciu.
Lektura ta przypadnie do gustu osobom,
które uwielbiają romanse. Mimo wszystko należy pamiętać, że pełno w niej
religii. Autorka to osoba wierząc, toteż część swojej wiary przeniosła do tego
dzieła. Pomimo przewidywalności historia ma w sobie co, co sprawia, że chce się
ją czytać. Pozostawia po sobie uśmiech na twarzy i ciepło na sercu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz sprawia mi ogromną radość i za każdy dziękuję ;)